Dzisiejszy dzień rozpoczęliśmy od wspólnej mszy o 8, a po niej kierowaliśmy się już w stronę centrum, by spędzić kolejny dzień na zajęciach z dziećmi, a także na wykańczaniu Naszych malunków na murach. Jednak już jadąc na miejsce złapała nas ogromna ulewa i zarówno moją jak i Zosi pierwszą myślą było: „o nie, mamy pranie wywieszone na balkonie”. Pogoda co prawda pokrzyżowała nam zaplanowane na początek dnia zajęcia, ale udało nam się zorganizować dla dzieci alternatywę już w środku budynku. I tak, rozegrano wiele meczy tenisa stołowego, w ramach rozgrzewki przetańczono wiele piosenek, a także była możliwość poćwiczenia refleksu. A gdy pogoda się trochę polepszyła to wśród dzieci pojawiła się chęć pogrania na boisku (pełnym kałuż) w siatkówkę.













To wszystko to była dopiero rozgrzewka, a głównym punktem dnia dzisiejszego był przez tutejsze dzieci tzw. quiz. Który polegał na tym, że każda z grup otrzymała jeden z kontynentów i miała za zadanie zebrać najważniejsze informacje, a także zrobić prostą ilustrację przedstawiającą kontynent i charakterystyczne dla niego rzeczy. A w związku z tym, że były 4 grupy poznaliśmy/przypomnieliśmy sobie ważne informacje o Europie, Azji, Afryce oraz Australii i Oceanii. A następnie niby w zespołach, a tak naprawdę wspólnie, zgadywaliśmy jakiego państwa jest flaga wyświetlana na ekranie. I tu trzeba przyznać, że Andrzej coś tam wie o flagach różnych państw, a przynajmniej tych 50, które akurat były do rozpoznania, bo w większości bezbłędnie mu się to udało.





W czasie kiedy my z dziećmi ćwiczyliśmy nasze umysły, to Mateusz wziął na siebie namalowanie logo tutejszego centrum na bramie.




Ogromną niespodzianką dla mnie był przepiękny bukiet kwiatów, który dostałam od mojego chłopaka Sebastiana (kazał mi to napisać). Zupełnie się go nie spodziewałam i był wspaniałą częścią dnia.


Po obiedzie usłyszeliśmy tajemnicze dźwięki muzyki z auli, ale ku naszemu zdziwieniu drzwi były od środka zakluczone, dlatego też zgodnie postanowiliśmy odpocząć trochę na trawie przed budynkiem.


Aż w końcu zostaliśmy zaproszeni przez Mari, Lizzy i Salome do auli, na jak się okazało lekcję śpiewu po gruzińsku. Był to dla nas spore wyzwanie językowe, bo nie dość, że bardzo wszystko do siebie podobne to jeszcze nie mieliśmy żadnego tekstu.

Dlatego też nie będziemy się chwalić naszym wykonaniem tej piosenki, a tym jak wykonały ją dziewczyny.
Mogłoby się wydawać, że dzisiejszy wieczór będzie spokojny skoro wróciliśmy do domu po 18, ale to tylko pozory. Ponieważ ok 20 przyjechał po nas ksiądz Dariusz Komadowski z Polski, który posługuje na największej parafii w Gruzji już od 10 lat. A obecnie wraz z poznanym już przez nas bratem Patem prowadzi w okolicy Kutaisi obóz dla dzieci. I tak wsiedliśmy wszyscy w 9 osobowego busa i ruszyliśmy na spotkanie z młodzieżą. Nasze spotkanie podzielone było na kilka etapów: wspólne zjedzenie kolacji, krótkie opowieści o Polsce, pokaz kultury gruzińskiej, a na koniec Polonez i wspólna modlitwa.
Na wspólną kolację zjedliśmy przepyszne domowe chaczapuri, smażone chlebki, a także miejscowy przysmak z serem.


Udało nam się także zobaczyć wspaniałe miejscowe tańce, głównie pochodzących z górskich rejonów, różne piosenki i wiersze mówiące o każdym rejonie lub o tutejszych tradycjach i dumie narodowej. Ksiądz Dariusz przybliżył nam także trochę historię Gruzji i niektóre ich powiedzenia np. „Gruzja jest mała, ale jakby ją rozprostować to byłaby większa od Francji”.





Do domu wróciliśmy jakoś po północy, a wracając dużą część z nas złapała głupawka i przez większość trasy śpiewaliśmy: „cha czapuri cha cha czapuri” w wielokrotnym zapętleniu.
W związku z późną porą powrotu i koniecznością wstania wcześnie rano, tak by o 7 być już w centrum w którym pracujemy z dziećmi, a także moją ogromną potrzebą pójścia spać, wpis został dodany z kilku godzinnym opóźnieniem…
Kasia
Dodaj komentarz